Nasza strona internetowa używa plików cookie (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych. Każdy ma możliwość wyłączenia plików cookie w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Witryna Czasopism.pl

Z Katalog.Czasopism.pl

Kategoria: Witryna
Publikacja własna redakcji wortalu.


==========

Ponieważ podstrona forum.czasopism.pl przestanie niebawem być dostępna, archiwizujemy dyskusję dotyczącą finansowania czasopism kulturalnych, do której wiele razy odwoływaliśmy się w swoich wypowiedziach.

==========

Agnieszka Kozłowska


Dołączył: 08 Lut 2005

Posty: 62


Wysłany: Nie Mar 21, 2010 23:43    Temat postu: Czekamy na wypowiedzi: postulaty, wnioski, pytania

Szanowni Wydawcy, Redaktorzy i Czytelnicy,

w związku ze skandalem [wypowiedzi na ten temat publikowaliśmy w numerach 5 (255) – Marek Jędras, W sprawie dotacji dla czasopism regionalnych i 6 (256) – Michał Choptiany, Czas na forum czasopism „Witryny”], jakim okazał się tegoroczny konkurs Wydarzenia artystyczne: Wydawanie ogólnopolskich czasopism kulturalnych, ogłoszony przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a koordynowany przez Instytut Książki, ogłaszamy otwartą dyskusję, mającą na celu sformułowanie postulatów, wniosków i pytań do ministra Bogdana Zdrojewskiego i dyrektora Grzegorza Gaudena związanych z polityką kulturalną państwa realizowaną m.in. poprzez wspieranie wydawania czasopism kulturalnych i promocję czytelnictwa.


Zostaną one po opracowaniu przez zarząd Fundacji Otwarty Kod Kultury przekazane w formie oficjalnego pisma do ministra Bogdana Zdrojewskiego i dyrektora Grzegorza Gaudena. Treść tego pisma ogłosimy na wortalu Witryna.Czasopism.pl.


zarząd Fundacji Otwarty Kod Kultury

Jurodiwiec74</p>


Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Pon Mar 22, 2010 1:43    Temat postu:

1.

Swoje na temat czasopism wypowiadałem niedawno i dawno m.in.:

http://jurodiwy-pietruch.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14773248

http://witryna.czasopism.pl/pl/gazeta/1107/1264/1512/


2.

Brakuje w tym wszystkim jasnych kryteriów. Wniosek może być toczka w toczkę podobny jak rok temu i nagle się okazuje, że raz dostajemy 10 tys raz nic a raz 20 tys. A ja pytam dlaczego tak a nie inaczej?


3.

Mam serdecznie dość tej upokarzającej gry w błędy formalne. Z tak daleko posuniętym formalizmem przy ocenianiu wniosków nigdzie nie miałem do czynienia. Miało być lepiej po przejściu programu z Biblioteki Narodowej do Instytutu Książki a jest gorzej. Jest powszechnie przyjęta praktyką w urzędach marszałkowskich w instytucjach zarządzających funduszami UE, że beneficjent, wnioskodawca ma prawo do jednej formalnej poprawki albo (w innych wypadkach) jest drukowana, publikowana w internecie lista braków formalnych czy błędów wnioskach i wnioskodawca ma 7, 14 - to już różnie bywa - na wniesienie poprawki. Przecież składając wnioski my się ścigamy na przecinki. A jest to tym bardziej irytujące że na wiele pytań nie ma dobrych odpowiedzi. Pracowałem przy fudnuszach UE w ZPORR dla Dolnego Śląska, na poziomie instytucji pośredniczącej i tam się dało taką elementarna elastyczność zachować. A tam jednostkowe projekty przebijały wartością budżet 10 programów Pana Ministra.


4.

Nie wiem jak ładnie to sformułować, ale jednym z kryteriów powinna być też decentralizacja. Czyli jeżeli powstaje pismo w Gnieźnie albo Ostrołęce to powinno dostawać ten jeden dwa punkty więcej w ocenie chociażby dlatego, że pismo z dużego miasta jak Łódź, Katowice, Gdańsk, Wrocław zawsze może jeszcze liczyć na to, że przeżyje dzięki konkursowi miejskiemu, sponsorowi etc. Na co ma liczyć wydawca pisma z Kłodzka czy Łobeza albo Świdnicy?


5.

Upraszczać i jeszcze raz upraszczać formalności. Po co co roku składać po raz kolejny statut? Nie wystarczy że kontrolują nas liczne organy od starostwa powiatowego poprzez sądy rejestrowe, banki etc.? Przecież to makulatura której nikt nie czyta tylko wrzuca do segregatora.


6.

Wprowadzić zasady pozwalające zaliczyć własną darmową pracę (a jak takową jako naczelny wykonuję w wymiarze kilkunastu godzin tygodniowo) jako wkład własny. Zasady w których liczyłoby się, że mimo iż nie wypłacono fizycznie honorariów to można je doliczyć - na jakichś ogólnie przyjętych, sprawdzalnych zasadach - do wkładu własnego. Pisma które potrafią przyciągnąć autorów i czytelników mimo dokonywania tak dziadowskich i drastycznych ograniczeń powinny dostawać jakiś rodzaj orderu za upór, siłę woli i dobry kontakt interpersonalny z autorami. Przecież niemal żadne pismo nie płaci za teksty i żadne nie może też pokazać tego heroicznego wysiłku redakcji, korektorów, składających, autorów (i ich rodzin!) jako wkładu własnego.


Na razie tyle mi wpadło do łba w ramach kolejnej daremnej dyskusji.

Lipszyc


Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Warszawa

Wysłany: Pon Mar 22, 2010 10:12    Temat postu: Co dokładnie finansujemy?


Program dotacji dla czasopism dzisiaj wygląda tak, jakby był przygotowany 50 lat temu. Sposób określania wskaźników i opis celów przygotowany jest pod media drukowane, co oznacza że automatycznie z konkursu wykluczone są inicjatywy internetowe. Tymczasem wiele serwisów internetowych ma dziś poziom merytoryczny oraz faktyczny zasięg znacząco wyższy niż różne magazyny drukowane. Okazuje się jednak, że czytelnictwo na poziomie kilkuset tysięcy w internecie nie znaczy dla ministerstwa nic. Spójrzmy na wskaźniki programu. Są dwa:


1. Liczba numerów czasopisma wydanych w ramach zadania

2. Nakład każdego numeru


Pisma kulturalne nie mają więc żadnego powodu, by docierać do czytelników przez internet. Tymczasem publikacja w internecie ma z punktu widzenia czasopism oraz grantodawcy co najmniej trzy ważne zalety:


1. Jest najtańszą możliwą metodą dotarcia do odbiorców, zarówno z punktu widzenia odbiorcy jak i sponsora

2. Umożliwia trwały dostęp do publikowanych materiałów także po zakończeniu dystrybucji egzemplarza papierowego

3. Znacząco zmniejsza obciążenie logistyczne i organizacyjne związane z organizacją druku i dystrybucji pozwalając się skoncentrować na istocie działalności czyli zamawianiu i publikacji materiałów


Sprzedaż czasopisma w formie drukowanej bywa ważnym źródłem przychodów, ale... nie zawsze. To dlatego wiele czasopism w ogóle zrezygnowało z wersji papierowej (chętnie bym tutaj sporządził listę takich inicjatyw). Wydaje się więc, że najwyższy czas umożliwić uzyskiwanie dotacji inicjatywom internetowym. Wystarczy wprowadzić wskaźniki z programu digitalizacyjnego: średnia ilość użytkowników dziennie, ilość odsłon etc. za ostatni rok.


Pisma dotowane z budżetu powinny mieć także obowiązek publikacji materiałów w internecie. Jeśli nie mają własnej strony mogą wykorzystywać istniejącą sieć bibliotek internetowych dLibra albo bezpośrednio cyfrową wersję Biblioteki Narodowej czyli Polonę. Może to być robione po zakończeniu okresu dystrybucji egzemplarzy fizycznych, które przecież pozostają na półkach tylko przez ograniczony czas, żeby nie kanibalizować przychodów z tytułu dystrybucji egzemplarzy fizycznych. Dlaczego? Dlatego że publiczne fundusze powinny wspierać dostępność i wysokie czytelnictwo treści o dużej wartości. To jest powód, dla którego w ogóle państwo wspiera pisma kulturalne. W XXI wieku inaczej niż przez internet tego się robić nie da.


Dodatkowo powinno się stosować zasadę znaną z tegorocznego programu edukacja kulturalna, iż dodatkowo premiowane punktami jest udostępnianie tekstów i innych materiałów na wolnych licencjach. Udostępnianie na wolnej licencji umożliwia dalszy wykorzystanie tych materiałów, a tym samym zwiększa dostępność i efektywność wydatkowania funduszy publicznych. Wspierajmy budowanie otwartej, a nie zamkniętej, kultury. Nie sądzę, by powinno to być kryterium obowiązkowe, ale te instytucje które chcą na dalsze wykorzystanie swoich materiałów zezwolić powinny być adekwatnie wynagradzane.

Lipszyc


Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Warszawa

Wysłany: Pon Mar 22, 2010 11:55    Temat postu: Moj glos w tej sprawie

http://lipszyc.pl/2010/03/22/dlaczego-mkidn-nie-wspiera-publikacji-internetowych/

...wrzuciłem także na bloga Lipszyc.pl. Zapraszam do lektury. Tekst ten pojawi się jutro także w Dzienniku Internautów.


Poszukałem również tekstów w sieci, i znalazłem K. C. Kędera w Znaku... sprzed 6 lat:

http://www.miesiecznik.znak.com.pl/585/keder.html

"Internet jest jakąś gwarancją, że czasopisma kulturalne pozostawione samym sobie nie znikną - te najbardziej zdeterminowane, pozbawione większych dotacji zapewne przeniosą się do sieci. Już teraz wiele z uwzględnionych w Witrynie Czasopism.pl tytułów ma swoje sieciowe wersje lub też ukazuje się wyłącznie w Internecie. Jednak z ewentualnego zaniku obiegu papierowych czasopism kulturalnych trudno robić cnotę, dla wielu odbiorców, na przykład tych nie mających do Internetu dostępu, oznaczałoby to rozbrat z lekturą. Z drugiej strony - przez Internet można dotrzeć do tych czytelników, którzy w inny sposób są dla niskonakładowych czasopism zupełnie nieosiągalni. To nie tylko kwestia pokoleniowości i stylu odbioru treści kulturalnych, ale i geografii - w małej miejscowości łatwiej połączyć się przez telefon z siecią niż doczekać w pobliskim kiosku wyboru ambitnych czasopism. Także czytający po polsku odbiorcy z innych krajów dostają swoją szansę.

Najwyższymi pozycjami w budżecie czasopism są nieodmiennie koszty papieru i druku. Problemem dla wydawców są również wysokie koszty tradycyjnego kolportażu i jego niska efektywność, do czego przyczynia się brak środków na reklamę i promocję. Niewielkie otrzymywane obecnie dotacje można by z większym pożytkiem przeznaczyć na wydawanie czasopisma w Internecie. Można by, ale po pierwsze nikt dotacji na wydawanie pisma w Internecie nie dostanie, gdyż takowych samorządy, Ministerstwo Kultury i fundacje nie przyznają (chyba jedynym wyjątkiem jest tu finansowany przez miasto Wrocław "Tin": www.tin.pl), po drugie zaś, wydawanie w Internecie ciągle postrzegane jest jako mało prestiżowe. Jednak, podejrzewam, gdyby autorzy internetowych publikacji zaczęli otrzymywać normalne honoraria, prestiż tych publikacji poszybowałby w górę."


Warto także przypomnieć tekst Agnieszki Kozłowskiej z Witryny sprzed kilku tygodni:

http://witryna.czasopism.pl/pl/gazeta/1159/1394/1894/Jakie/

"Zapaliła się jednak iskierka nadziei: a może Instytut Książki nie tylko postanowił okrasić koordynowaną przez siebie akcję chwytliwym hasłem, ale zapowiada, że w tym roku odwróci tendencję i hojnie wspomoże dofinansowaniem czasopisma w Internecie. Czasopisma to literatura, czasopisma to czytelnictwo, wszystko się powinno zgadzać – mają żyć w Internecie, to powinny z czego żyć. Za kilkadziesiąt dni Instytut Książki opublikuje wyniki, kto i ile dostanie pieniędzy w ramach pierwszego naboru wniosków w programie Wydarzenia artystyczne, priorytet 5. Czasopisma, nie ukrywam, że liczę na proroczość hasła i że „Witryna” pożyje w Internecie także dzięki ministerialnej dotacji. Nie tylko zresztą „Witryna”, ale kilkanaście innych pism sieciowych: „artPAPIER”, „Esensja”, „Fahrenheit”, „KZ”, „Kultura Enter”, „Mroczna Środkowo-Wschodnia Europa”, „Purpose”, „Verte”, jeśli oczywiście ubiegają się o dofinansowanie. [...]

Skoro jest, a przynajmniej tworzy się, infrastruktura, pozostaje zadbać o dwie sprawy: o czytelników, czyli tych, którzy będą przychodzić do biblioteki po książki i czasopisma, oraz o wartościową zawartość komputerów, a właściwie Internetu. Odwiedzający bibliotekę będzie miał do dyspozycji komputer, w nim dostęp do sieci i chęć w sobie, by czerpać ze znajdujących się tam zasobów intelektualnych, dajmy na to – treści publikowanych zwyczajowo przez pisma kulturalne, a tych nie będzie. Pozostaną tylko serwisy przewidujące pogodę, spsiałe plotkowiska, witryny wróżek i e-handlarzy; księżycowy krajobraz usiany dołami i pustką. Dlatego trzeba myśleć holistycznie: biblioteki – tak, ale w nich czytelnicy; komputery i Internet – tak, ale w sieci bogata oferta, także dla wymagających intelektualnie. Mam więc nadzieję, że na liście opublikowanej przez Instytut Książki wspartych pieniędzmi pism kulturalnych znajdą się też pisma sieciowe. Wszak literatura i czytelnictwo żyją w Internecie!"



Karol Pęcherz

Dołączył: 23 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Wrocław

Wysłany: Wto Mar 23, 2010 20:06    Temat postu:

w odniesieniu do postu Jurodiwca:



1) Brakuje w tym wszystkim jasnych kryteriów. Wniosek może być toczka w toczkę podobny jak rok temu i nagle się okazuje, że raz dostajemy 10 tys raz nic a raz 20 tys. A ja pytam dlaczego tak a nie inaczej?


dokładnie, miałem taka sytuacje w urzędzie marszałkowskim, w pierwszej edycji oferta była oceniona na 2 pkt (jedna z najsłabiej ocenionych) w drugim naborze ta sama oferta ze zmienionym harmonogramem otrzymała 7 ptk i dotacje. Skład komisji oceniającej uległ zmianie.


jak to obejść: być może standardy wprowadzane przez operatorów EOG są rozwiązaniem, 2 niezależnych specjalistów ocenia poszczególne kryteria i etapy wniosków punktując od minimum do maksimum. Po czym oprócz wyników punktowych operator wysyła sprawozdanie specjalisty. widzimy więc różnice w punktacjach specjalistów, czy są skrajnie odmienne, czy nie, gdzie nam dali mało gdzie było dobrze, wiemy co poprawić. Jest tu jakaś jasność. Cenne są też uwagi specjalistów: zabrakło tego i tego.



"3.

Mam serdecznie dość tej upokarzającej gry w błędy formalne."

Instytut Książki przynajmniej informuje gdzie był popełniony błąd, wcześniej trzeba było dochodzić samemu. Jest to standard i w urzędzie marszałkowskim i gminie Wrocław, Ministerstwie, programach europejskich typu Młodzież w Działaniu, kuriozum w programie ministerialnym była informacja zapisana gdzieś w regulaminie, że należy dołączyć wiosek w wersji elektronicznej na płycie CD, a nie DVD, i że wysłanie na DVD mogło skutkować odrzuceniem oferty! co to za różnica CD czy DVD? jedyne, co rozsądek podpowiada, że Instytut Książki nie ma w komputerach czytników DVD.


Oczywiście, że powinna być możliwość zweryfikowania błędnej oferty, czy to błąd rachunkowy, czy w harmonogramie (czasami np. korzysta się z wniosku z poprzedniego roku i zamiast 2010 zostaje gdzieś 2009 i jest już po sprawie)


KRS, oświadczenia, wskaźniki - jeżeli czegoś się zapomni, przecież można to dosłać w pilnym terminie.


Kolejna rzecz, którą trzeba poruszyć: formularze - w formularzach do FIO wystarczy wpisać w jednym miejscu kwotę, wszystko się wypełnia samo, zlicza, nie ma jak zrobić błędu. Tymczasem wzory ofert ministerstwa, nie mówiąc już o urzędzie marszałkowskim czy np. gminie Wrocław są źle formatowane w wordzie, tabele się rozsypują, tekst spada pod tabelkę jeżeli nie mieści się na jednej stronie. Robią się cuda na kiju.


4.

Nie wiem jak ładnie to sformułować, ale jednym z kryteriów powinna być też decentralizacja.


jest coś takiego jak Ocena wartości społecznej, czyli umiejętności dotarcia do odbiorców na terenach o utrudnionym dostępie do kultury i edukacji. Ale rozumiem postulat stricte "za pochodzenie". nie wiem czy to jest dobre.

Jedyne zagrożenie jest takie, że być może kiedyś władze miejskie się wyrobią z ofertami przed zakończeniem naboru do ministra, co jest logiczne i nie wiem dlaczego co roku dzieje się inaczej, bo przecież dostaje się punkty za łączone budżety. Więc jak wiem, że mam z miasta tyle i tyle to mogę wpisać i udokumentować kwotę we wniosku do ministerstwa. Wiadomo też, że duże miasta są bogatsze i wnioski z mniejszych miejscowości mogą być na straconej pozycji, gdyż nie mają równych szans w budowaniu tak zwanych łączonych budżetów.


5.

Upraszczać i jeszcze raz upraszczać formalności

no czekamy na słynne wnioski elektroniczne - w tym roku wysypał się serwer i nabór był przedłużony o 3 dni. Dlaczego nikt tego nie przetestował? U nas często różnego rodzaju operacje stosuje się na żywych organizmach - w ogóle sfera NGO w Polsce to takie laboratorium wytrzymałości psychicznej.


statut powinien wisieć na witrynie podmiotu i jest do wglądu. KRS? a po co? nie lepiej wysłać przed podpisaniem umowy w przypadku dotacji?

państwo dba chyba o to żeby koledzy z sądu wyhaczyli 33 zł dodatkowo.

być może są jakieś inne konieczności , ale ja ich nie dostrzegam.


6.) Wprowadzić zasady pozwalające zaliczyć własną darmową pracę


nowelizacja ustawy o pożytku publicznych i wolontariacie wprowadza tego typu zmiany, że organizacja będzie mogła wpisać, wycenić pracę członka stowarzyszenia czy redakcji, która nie jest formalnie oparta na umowie o wolontariacie. Pewnie w następnej edycji będzie to już uwzględnione.



Dwa razy korzystałem ze środków ministerialnych w tym raz na wsparcie witryny internetowej magazynu Cegła, optymistycznymi przebiśniegami były takie dotacje jak np. dofinansowanie portalu Cyc-gada. W tym roku jednak jest regres, powrót. Duże pisma dostają dużo.


zastanawiam się nad strategią: czy lepiej dać więcej, konkretniej mniejszej ilości wydawnictw, czy dać mniej "na przeżycie" większej ilości.

bo przed takim dylematem musi stanąć ministerstwo.

Wydaje się, że dają dużo dużym, mało albo wcale mniejszym.

Warto byłoby kiedyś stworzyć swoją własną komisję oceniającą i przejrzeć te wnioski, wtedy mielibyśmy pełny ogląd sytuacji, chociaż wiem, że sprawa zrobiłaby rumor w środowisku.



Jurodiwiec74


Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Wto Mar 23, 2010 22:37    Temat postu:

Z tymi zwrotami fizycznymi to nie jest do końca tak halo jak sie maluje, dobitka w marży dystrybucyjnej wynosi średnio 5 do 7% więc gdy się płaci 45 czy 50% haraczu to naprawdę nie gra większej roli, chyba że do tego opłaca się jeszcze transport palety, metkowanie specjalnym kodem dystrybutora etc. Wtedy się robi zabawnie. Niemniej doprawdy 3, 4 czy nawet te 7% nie robi wrażenia. A zwroty fizyczne czynią jednak dwie bardzo ważne okoliczności. Dystrybutor NAPRAWDĘ musi się rozliczyć ze wszystkiego czego nie odsyła to raz a dwa że właśnie numery pisma mogą znaleźć się w ponownym obrocie, np. bibliotecznym. Bibliotek jest ciągle jeszcze średnio po kilkaset na województwo, więc to wielka przestrzeń gdzie takie zwroty fizyczne mogłyby trafić. No tylko że oczywiście nic za darmo się nie dzieje. Bazę adresową trzeba sobie samemu stworzyć, kupić kilka tysięcy kopert, znaczków , zagonić do roboty wolontariat i lu.

Darmowy egzemplarz dla każdej biblioteki na pewno dałby sporo. Zawsze będzie jakaś część ludności która z różnych względów wybierze czytelnię a nie laptopa, bo proszę mi wierzyć niemało jest dzieciaków (i starszych dzieciaków) które wciąż nie mają dostępu do netu a mają cug na czytanie. I mimo że ich ubywa - dla wielu biblioteka jest jedyną szansą.


Pozdr



Lipszyc



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Warszawa

Wysłany: Wto Mar 23, 2010 22:52    Temat postu: Biblioteka w realu i w internecie

Biblioteka z pismami papierowymi a biblioteka internetowa nie konkuruja ze soba, tylko sie uzupelniaja. Nie ma takiej opcji, by kazde pismo trafilo do kazdej biblioteki. Ale - jak slusznie zauwazyla Agnieszka - w kazdej bibliotece juz jest, albo zaraz bedzie komputer podlaczony do internetu. Wystarczy plik wrzucic raz, i jest dostepny dla wszystkch, jesli nie dzis, to w niedalekiej przyszlosci. A wysilek organizacyjny znacznie mniejszy wiec latwiej to zrobic. Poza tym taki tysiac kopert i znaczkow to kolejne niebagatelne koszty, po pare tysiecy zlotych na numer czyli kilkadziesiat tysiecy rocznie. Slono. Byc moze lepiej za te pieniadze zrobic kolejny numer.



Jurodiwiec74



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Wto Mar 23, 2010 23:09    Temat postu: zwolnienie z opłaty - tak jak egzemplarza obowiązkowego załatwia sprawę. Kiedyś była taka zbawcza formułka na poczcie jak wysyłka druków która była dużo tańsza niż zwykłej przesyłki, trzeba było tylko naciąć róg koperty.


nie jestem na tyle utopijny by wierzyć w wysłanie każdego egzemplarza do każdej biblioteki, ale to co powyżej (zerowa albo obniżona opłata za wysyłkę takowych) oraz stworzenie bazy danych bibliotek które np. są zainteresowane taką formą otrzymywania pism (ale nie tylko pism, co z książkami wędrującymi a przemiał, może je też warto wprowadzać do swoistego drugiego obiegu?) pomogłoby budować pismom jakieś rozsądne strategie działania.


Chodzi o możliwość wyboru dotarcia do czytelnika - a nie przymus



Lipszyc



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Warszawa

Wysłany: Wto Mar 23, 2010 23:20    Temat postu: Z baza danych bibliotek daloby rade zrobic, moze we wspolpracy ze Stowarzyszeniem Bibliotekarzy Polskich lub programem bibliotecznym FRSI?


Natomiast co do poczty to chyba nie ma takiej opcji? Pocztom zadne ministerstwo nie moze nakazac obnizania cen dla jakichs rodzajow przesylek?


Nie rozumiem co masz na mysli mowiac o wyborze i nakazie? Wyslanie PDF-a nie tylko do drukarni, ale rowniez do cyfrowej biblioteki Polona nie jest zadnym obciazeniem dla redakcji, a dzieki temu mamy zabezpieczonych kilka waznych spraw:


* zachowanie materialu cyfrowego w narodowym repozytorium (takze wtedy, gdy dyski twarde redakcyjnych komputerow juz dawno padna)

* udostepnianie materialow czytelnikom niezaleznie od miejsca zamieszkania i pory dnia, za darmo, zawsze


Sadze, ze jesli sie bierze publiczne pieniadze, to wyslanie egzemplarza cyfrowego do udostepniania w bibliotece internetowej powinno byc obowiazkowe.


Ostatnio zmieniony przez Lipszyc dnia Wto Mar 23, 2010 23:32, w całości zmieniany 1 raz



Jurodiwiec74



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Wto Mar 23, 2010 23:31    Temat postu: O ile wiem Poczta ciągle jest spółką skarbu państwa, akcyjną, ale skarbu państwa. Nie jestem prawnikiem żeby tutaj rozważać co może a co nie może skarb państwa, ale pewnie coś może to raz.


Dwa - to Państwo a nie prywatne firmy kreują np. politykę fiskalna i w jej ramach można by tworzyć zachęty np. dla firm dystrybucyjnych dzięki którym jednym by się opłacało bardziej dbać o niszowe pisma (nie tylko literackie do jasnej cholery) a innym mniej żółci by ściekało po brodzie gdyby musieli tłumaczyć po raz enty jakiemuś gogusiowi z firmy XYZ specyfikę działania pożytku publicznego (powiedzmy).


Trzy - skoro można ustawowo zwolnić emerytów z abonamentu rtv to dlaczego pism specjalistycznych (które są już zdefiniowane w rozporządzeniu dot. VAT) nie można zwolnić z części opłat pocztowych?



Karol Pęcherz



Dołączył: 23 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Wrocław

Wysłany: Sro Mar 24, 2010 3:34    Temat postu: niedługo skończy się monopol poczty, to może coś drgnie. Prostym sposobem na uniknięcie kosztów pocztowych jest wysłanie informacji do bibliotek, że jeżeli są zainteresowane darmowymi egzemplarzami to niech wyślą kopertę zwrotną ze stosownym znaczkiem i po sprawie, te które się zainteresują to wyślą.


ale temat wątku dotyczy MKIDN - myślę, że jest sporo ciekawych kwestii do rozwinięcia



Jurodiwiec74



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Sro Mar 24, 2010 16:59    Temat postu: Prywatyzacja RSW Prasa Książka Ruch i demonopolizacja rynku dystrybutorów prasy nie polepszyła losu czasopism. Wydaje się że raczej go pogorszyła. Dlatego w demonopolizacji rynku pocztowego nie upatruję zupełnie żadnych zmian. Oprócz zmian w systemie przyznawania i rozliczania pieniędzy trzeba się - imho - upominać też o zmiany w urządzeniu w skali makro.


Z innej beki - czy dałoby się naruszyć zabetonowany układ pism patronackich? Przydałaby się jakaś forma pośrednia patronatu, to o co upominaliśmy się wspólnie jeszcze z redaktorami s.p. studium - programy wieloletnie dla czasopism. Albo możliwości przedłużenia projektu o 12 miesięcy, zamiast aplikowania co roku od nowa. Niech tej kasy będzie tyle samo albo mało, ale niechby się dało coś pod nią planować, chociażby montować różne finansowania.


Premia punktowa za pochodzenie jak to określił Karol to niejedyna premia jaka powinna byc brana pod uwagę. Może nie powinna być wiodąca i najważniejsza ale premie górskie powinny być tez za:


- dostępność czasopisma (czyli np. zasięg dystrybucji, małą ilość zwrotów etc.) - ci którzy pracują nad dostępnością niech coś z tego mają!

- zdolności przetrwania (pismo im dłużej istnieje i podtrzymuje - powinno dostawać premie górską)



Karol Pęcherz



Dołączył: 23 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Wrocław

Wysłany: Czw Mar 25, 2010 1:22    Temat postu: jedne obszary udało się sprywatyzować inne z mniejszym skutkiem, kwestie pocztowe są przed nami, na pewno są to ciężkie i trudne w reformowaniu obszary, wierzę , że rzecz zostanie zrobiona lekko i niesamowicie


o pismach patronackich rozmawiałem ostatnio z Piotrem Sommerem, który nieco wyjaśnił i słusznie skomplikował całą sytuację. Np. kto miałby decydować o tym czy pismo patronackie ma być pismem patronackim. Jak znaleźć osoby, które nie miałyby różnorakich mocowań polityczno-regionalno-przyjacielskich. To są najtrudniejsze sprawy do rozwiązania. stworzenie jakiegoś systemu. Postulaty najpewniej są słuszne, ale pytanie JAK? jakiś dowód z praktyki, to jest potrzebne. i o ile nie mam problemów ze sformułowaniem postulatu , mam problem i liczne wątpliwości wobec rozwiązań swoich postulatów. być może forum, debata, wspólne doświadczenia pozwolą na wypracowanie konsensusu, być może sama debata niesie w sobie jakąś uzdrawiającą moc, bo tak naprawdę wystarczy posługiwać się dobrą wolą, aby uniknąć politycznych-regionalnych-przyjacielskich mocowań. Tak mi się wydaję.


co do premii górskich:

dostępność tak, umiejętność kolportażu, docierania - to też pewnego rodzaju miara popularności pisma. Ale musi tu być nawias dla młodych pism z nierozwiniętym kolportażem i niedługim stażem, kolportaż to też kwestia nakładu i kwoty numeru (co z pismami nieodpłatnymi, np. wydaje Cegłę, która jest nieodpłatna, gdybym miał 10 000 egz. rozprowadzę je skrupulatnie rzucając tu i ówdzie) - trzeba sformułować kryteria


najpewniej w każdym miejscu i na każdym etapie pojawią się tego typu pomysły i rozgałęzienia , a potem uzmysłowimy sobie , że sprawa wydaje się nie do ogarnięcia.


a potem ostatecznie uprościlibyśmy nasze rozważania do postaci obecnych wniosków. to są bardzo trudne rzeczy, jak wyjść od praktyki i doprowadzić do praktycznego formularza, który uwzględniłby wszystkie niuanse.


to jest kostka rubika


przetrwanie ok, ale znowu niesie za sobą konserwatyzm.


poza tym jetem na 99% przekonany, że w tej chwili są punkty za lata i na 100% za kolportaż - docieranie do obszarów o utrudnionym dostępie do kultury i edukacji- to jest przecież kolportaż.



inna rzecz jeszcze ustanowienie kryteriów a inna rzecz ich weryfikacja - kto ma taką wiedzę? zapewne Instytut Książki nie wykonał żadnych badań popularności pism, docierania, jakości itd itd, a gdyby to zrobił, na pewno okazałoby się, że zrobił to źle, ha ha ha


bo nie ma badań, które nie podlegałyby tym czy innym wątpliwością


tak czy siak, próby ogarnięcia tematu powinny zostać podjęte



Karol Pęcherz



Dołączył: 23 Mar 2010

Posty: 4

Skąd: Wrocław

Wysłany: Czw Mar 25, 2010 1:29    Temat postu: i po co w ogóle te całe struktury i obwarowania i rozważania, ja chciałbym kiedyś podjechać do Instytutu, wejść zapukać, i powiedzieć: dajcie mi wody to zakwitnę



o jak by to dobrze było



mareczek



Dołączył: 24 Mar 2010

Posty: 2

Skąd: Sieradz

Wysłany: Pią Mar 26, 2010 8:59    Temat postu: jasne zasady w MKiDN

    łWitam wszystkich na tym forum. Na wstępie powiem, że to ja pierwszy podniosłłem ten problem a właściwie pasztet,który przygotował pan minister kultury i jego eksperci. Jak wiadomo wszystkim - jeśli udział biorą eksperci, obojętne w jakiej sprawie to nie może być dobrze i prawidłowo. Przecież eksperci są na garnuszku tego, który ich wynajmuje(sic!) Z natury rzeczy brak im obiektywizmu a co gorsze wiedzy i rozeznania w materii roli czasopism w środowiskach lokalnych. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć (a mam do czynienia z ministerstwem od 1993 roku!), że było różnie - nie zawsze wszystko szło po myśli petenta czyli redakcji, ale zawsze można było liczyć na rozmowę i pomoc. W tej chwili mamy do czynienia z autentycznym stawianiem muru pomiędzy resortem a aktywnymi środowiskami chcącymi robić dobrą robotę w swoich i ościennych środowiskach. Teraz króluje tzw. skłócanie środowisk a nie sprzyjanie integracji. A poza tym zapomina się co tak w rzeczy samej może odróżniać nas Polaków wśród społeczeństw europejskich - ta sól ziemi czyli tożsamość - a czy do budowania i kultywowania polskiej tożsamości nie potrzeba właśnie czasopism? Powiem też i to, że problem wyników naboru zgłosiłem do Sejmowej Komisji Kultury, ale z przecieków wiem, że sama Pani Przewodnicząca miała powiedzieć, że skoro taką decyzję podjął pan minister (odrzucając wnioski przeszło 60 znakomitych czasopism) to pewnie miał rację i tak musi być. Jeszcze jedno proszę zobaczyć - porównując kwoty i wyniki naborów tylko w 2009 i 2010 roku: Wychowanie Muzyczne w Szkole - nigdy nie występowało o dotację a teraz dostało 219 tys, Mies. Spotkania z Zabytkami w 2009 roku dostał 100 tys. a teraz został odrzucony, KINO w 2009 otrzymało 100 tys. a teraz 219 tys. I o co tu chodzi. Przecież jasno widać, że nie ma tu jasnej polityki w tym zakresie. Kończę tymczasem

Jurodiwiec74



Dołączył: 22 Mar 2010

Posty: 6


Wysłany: Pią Mar 26, 2010 14:36    Temat postu:

Ad vocem Karolowi:

Wiesz byłoby chwalebne abyśmy wymyślili JAK i zrobili robotę za kilku ministrów kultury i ich urzędników opłacanych przez wszystkich obywateli tego kraju właśnie po to aby tego typu problemy rozwiązywali.


Nie wierzę tez w to, że jak się sprywatyzuje to samo z siebie zrobi się coś lepszego. Nie zrobi się jeżeli nowymi właścicielami zostaje buractwo.


Co do Pani Poseł, tez mnie specjalnie nie dziwi jej postawa bowiem od czasu jak Polska weszła do Unii zauważalna jest rosnąca arogancja w stosunku do wszystkich zjawisk kulturalnych. Juz nie musimy udawać przed sobą i światem że chodzi o kulturę, czyż nie? Już jesteśmy blisko korytka teraz aby otrębów się napchać.


Myślę, że co do patronactwa to moglibyśmy pomyśleć o kryteraich sformułowanych na tyle sensownie by nie można ich było dowolnie naginać w zależności od tego kto ma czyjego eksperta. To raz.


dwa gdyby decyzje musiały być uzasadniane inaczej niż masłem maślanym (państwa propozycja nie uzyskała wymaganej ilości punktów - pfff też mi odkrycie, ale rposze mi powiedzieć dlaczego, bo tak orzekli eksperci a dlaczego, bo tak orzekli).



mareczek



Dołączył: 24 Mar 2010

Posty: 2

Skąd: Sieradz

Wysłany: Pią Mar 26, 2010 15:13    Temat postu:

    To jeszcze raz ja. W całej rozciągłości zgadzam się z opiniami tutaj prezentowanymi. To zakrawa na kpinę. Gdyby być uszczypliwym to można by powiedzieć, że do kierowania kulturą trzeba być przygotowanym mentalnie, organizacyjnie i merytorycznie. I nie mam tu bynajmniej na myśli pana ministra ale dyrektora Instytutu Książki i jego pracownice. Sporo żalu mam też do jedenej w tym towarzystwie osoby, która ma i przygotowanie (bo wcześniej już pracowała w ministerstwie oraz CAK-u), ale też jest merytorycznie najlepsza (z doktoratem) a chodzi o nikogo innego jak o panią Smoleń. Globalnie rzecz ujmując ten resort jakoś nie miał szczęścia do dobrze zorientowanego kierownictwa poza wyjątkami w osobach Michała Jagiełły i Maćka Klimczaka. I tu leży pies pogrzebany. No nie można ogarnąć kultury z prawidłowym kierunkiem rozwoju jeśli przychodzi się z łapanki czasem politycznej. Co zrobił dla rozwoju kultury lokalnej taki np. Waldemar Dąbrowski - owszem mianował na swoją zastępczynię też z tytułem doktorskim Adnieszkę Odorowicz, która nota bene krakuska śmieje się z nas wszystkich, bo przecież ma swój wymarzony Instytut Filmowy z całą kupą szmalu. Ale przecież film to nie wszystko - owszem jest to ważny element kultury, ale czy najważniejszy. A czy nie szkoda czasem tak przeogromnej kasy jaką tłoczy się (oprócz sum z opłacanego przez nas abonamentu) do kochanej telewizji - to jest po prostu żenujące. I my Polacy przyjmujemy bezkrytycznie ten najniższy z możliwych poziom i styl kultur jaki toczy całą Europę a także świat.!!! Na koniec propozycja do negocjacji z ministrem. Powinien on wydzielić specjalną pulę środków z przeznaczeniem dla nas dla czasopism tych najwytrwalszych (średnio wiele z nich ma ok. 20 lat życia). I to nie jest jakaś tam łaska! To swoisty sposób utrzymania pewnego wypracowanego poziomu i samych czasopism i odbiorców. Wiele z dzisiejszych, obdarowanych czasopism jeszcze za wiele lat nie osiągnie takoiego półłapu jakim dysponujemy my wszyscy - odtrącone czaso[pisma lokalne i ponadlokalne. Tymczasem pozdrawiam