Nasza strona internetowa używa plików cookie (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych. Każdy ma możliwość wyłączenia plików cookie w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Anna Wiśniewska-Grabarczyk, CIEKAWE PRZYPADKI DZIECIĘCYCH FIKSACJI: Różnice pomiędzy wersjami

Z Katalog.Czasopism.pl

 
Linia 24: Linia 24:
  
  
'''[[Wiśniewska-Grabarczyk Anna|Anna Wiśniewska-Grabarczyk]]'''
+
'''Anna Wiśniewska-Grabarczyk''' - urodziła się w XX w. Z niego wyniosła zainteresowanie dobrą książką i dobrym filmem. Zawodowo podgryza sztukę (z nieukrywaną inklinacją w kierunku literatury) – tropi w niej wszelkie przejawy kulinarnego namysłu. Wszystko zaczęło się od ''Kaffeekantate'' Jana Sebastiana Bacha. Potem pojawili się futuryści ze swoją przesmaczną książką kucharską ''La cuccina futurista''. Przetłumaczone przez nią przepisy Marinettiego i pozostałych awangardzistów włoskich mają się wkrótce ukazać na łamach „Kuchni. Magazynu dla Smakoszy”, z którym to miesięcznikiem stale współpracuje. Publikowała w „Gazecie Wyborczej”, Polygamii, Femce. Chciałaby zjeść śniadanie z Jelizawietą Prokofiewną i jej córkami. Mogłaby im towarzyszyć Melissa Gilbert.
 +
 
  
 
[[Kategoria:Omówienia czytelników]]
 
[[Kategoria:Omówienia czytelników]]

Aktualna wersja na dzień 14:46, 27 maj 2011

Kategoria: Omówienia czytelników


CIEKAWE PRZYPADKI DZIECIĘCYCH FIKSACJI

Muszę jeszcze trochę poczekać, zanim z mym dziś dwuletnim synkiem obejrzę Szaleństwo Majki Skowron czy Jankę. Na razie jesteśmy na etapie Ciekawskiego George’a (serial powstał na podstawie książeczki autorstwa Hansa i Margaret Rayów wydanej w 1939 r.) – świetna, mądrze napisana i ubrana w filmowy frak narracja o małej małpce. Nasze bajkowe wybory ograniczają się tylko do tej fabuły, gdyż tylko tyle da się wyciągnąć z telewizyjnego bajkobrania. Gdyby nie cokwartalnikowa lektura „Rymsu”, pozostawałabym na dnie filmowo-książkowej dziecięcej rozpaczy. Bogom dzięki za Rymsowy ratunek dla rodziców! Bogom dzięki za porządne i niezinfantylizowane potraktowanie literatury dziecięcej.

Wiosenny numer kwartalnika (13/2011) przeprowadza wiwisekcję dziecięcych emocji. Mnie, jako miłośniczce Wallandera, najmocniej przypadła do gustu nordycka strona tej podróży. Chyba też dlatego, że nie od dziś kocham się w EneDueRabe (mowa, oczywiście, o gdańskim wydawnictwie). To tu pozycje takie, jak Gdzie jest moja siostra? („Var är min syster?”) i Kamyki Astona (Astons stenar), ujrzały polsko brzmiące wersje. Sven Nordqvist, autor pierwszej pozycji, dostał w 2007 r. Augustpriset (nagrodę Augusta) – najbardziej prestiżową nagrodę literacką w Szwecji. Nie wiem, czy na którymkolwiek z targowiskowych stoliczków z kulturaliami (czyli prasą i podobnymi dewocjonaliami) można kupić tę pozycję, nie sądzę. Z moich łódzko-krajowych peregrynacji wnoszę, że we wszelkich książkowych tancbudach książka dla dzieci jest synonimem odpustowej religijności – pomarańczowo-turkusowo tonacje przebijane czymkolwiek błyszczącym i wnętrze prezentujące wartość niedyskursywną. Stąd też Kamyki Astona należy pozbierać z innego jak bazarowy duktu.

Aston to piesek na medal, zuch prawdziwy. Nie pokończył szkół, a równościowa debata kojarzy mu się zapewne z równym dostępem do miski. Mimo to jego pojęcie rodziny jest mocno lewicujące (choć pewnie Aston nie zna tego terminu) – znalazłszy na ziemi zimny, opuszczony i smutny kamień, zabiera go do domu, przykrywa czapeczką i adoptuje całym swym psim serduszkiem. Wbrew pozorom fabuła nie jest banalna ani ciepła. Aston sprowadza do domu wszystkie napotkane kamienie. Czy wyrośnie na pieska z zaburzeniami adaptacyjnymi albo kompulsywnymi? – trzeba zajrzeć do książki, by się przekonać. Choć, jak w dobrej literaturze, większość odpowiedzi leży gdzieś poza uniwersum narracji.

Kolejna dobrze napisana postać prezentowana przez „Ryms” to Wiewiór. Ten wystraszony gryzoń bez dwóch zdań trafi w dorosłym życiu do psychoanalityka. Na razie poznajemy bohatera, którego celem nadrzędnym drzewnej egzystencji jest niewychodzenie z dziupli. Melanie Watt, autorka Wystraszonego Wiewióra (Scaredy Squirrel), ma wprawę w kreowaniu niebanalnych i pokomplikowanych postaci. A choćby jej Chester, kot, który mierzy się z podmiotem działań twórczych i wykreśla słowa, przekierowuje fabułę tak, by to on stał się główną osią powieści.

Są w najnowszym „Rymsie” polskie akcenty. I to wygrane potężnym dźwiękiem. Nie byłam na tegorocznej BolognaRagazzi Award (nie byłam też na żadnej innej edycji) i bardzo żałuję. Na szczęście mam w rękach książeczkę Aleksandry i Daniela Mizielińskich Co z Ciebie wyrośnie?, która dostała wyróżnienie w kategorii Non fiction. Doroszewski byłby dumny ze swych następców. Wszak autorzy zawarli w swojej pokaźnej (przeszło 120 stron) książce zawody, jakie mogą stać się udziałem dorosłych za parę lat czytelników pozycji. Ja zdecydowanie żałuję, że nie zdecydowałam się na zostanie antypodystką. Tak jak w przypadku ich wcześniejszego tytułu Kto kogo zjada, tak w wypadku Co z ciebie wyrośnie? chętnie stanę się ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego, by mieć więcej czasu na doczytanie wszystkich pozycji tej dwójki dizajnerów dziecięcej wyobraźni.

Trzeba jeszcze wspomnieć, że Słoniątko, polski projekt Adama Jaromira i Gabrieli Cichowskiej, dostał wyróżnienie w kategorii Opera prima. W moim odtwarzaczu CD zamieszkał inny jegomość z rzędu trąbowców - Słonik Bąbik. Wydaje mi się jednak, że peregrynacje dwójki wykluczonych ze swej społeczności kolosków znajdą miejsce pod niejednym dachem.

No i jeszcze dzieje się w „Rymsie”. A to o Osieckiej okiem dziecka i dla dziecka pisanej, a to o emocjonalnym imperatywie kategorycznym u nieletnich, a to o nowym Brzechwie – tym razem bez teczek i antysemityzmu na karku, za to w świeżej, arcycudnej oprawie graficznej.

Dobry Ryms, smakuje ze wszystkim.


Anna Wiśniewska-Grabarczyk - urodziła się w XX w. Z niego wyniosła zainteresowanie dobrą książką i dobrym filmem. Zawodowo podgryza sztukę (z nieukrywaną inklinacją w kierunku literatury) – tropi w niej wszelkie przejawy kulinarnego namysłu. Wszystko zaczęło się od Kaffeekantate Jana Sebastiana Bacha. Potem pojawili się futuryści ze swoją przesmaczną książką kucharską La cuccina futurista. Przetłumaczone przez nią przepisy Marinettiego i pozostałych awangardzistów włoskich mają się wkrótce ukazać na łamach „Kuchni. Magazynu dla Smakoszy”, z którym to miesięcznikiem stale współpracuje. Publikowała w „Gazecie Wyborczej”, Polygamii, Femce. Chciałaby zjeść śniadanie z Jelizawietą Prokofiewną i jej córkami. Mogłaby im towarzyszyć Melissa Gilbert.