Nasza strona internetowa używa plików cookie (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych. Każdy ma możliwość wyłączenia plików cookie w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Paulina Świątek, OCZYWISTA NIEJEDNOZNACZNOŚĆ: Różnice pomiędzy wersjami

Z Katalog.Czasopism.pl

(Utworzył nową stronę „<p align="right">Kategoria: Omówienia czytelników<br /></p> <br /> <div style="font-size: 11pt; line-height: 160%; margin-left...”)

Wersja z 20:29, 12 lip 2011

Kategoria: Omówienia czytelników


OCZYWISTA NIEJEDNOZNACZNOŚĆ

Są dwie drogi, na które jest skazana dojrzała awangarda: pierwsza przyswaja elementy kina głównego nurtu, druga – wiecznie poszukuje i eksperymentuje. „Pole gry”, po którym awangarda się porusza, jest zatem bardzo szerokie, a tradycja miesza się w nim z nowoczesnością. Jak zatem badać pojęcie na tym płynnym, niepewnym gruncie, skoro z góry wiadomo, że awangarda nie jest pojęciem jednoznacznym? Niezwykle trudno.

Już we wstępnie nowego (70/2010) „Kwartalnika Filmowego” dowiadujemy się, że spotkanie z awangardą do prostych nie należy. To zupełnie tak, jakby umówić się na randkę w ciemno i nie do końca wiedzieć, czego się na niej spodziewać. Filmowa awangarda mnie osobiście kojarzy się z… kobietą. Nigdy do końca nie będziemy w stanie opisać tych dwóch, zawsze zrodzą się nowe problemy, nowe odniesienia. Niemniej jednak „Kwartalnik” próbuje przebrnąć przez kolejne etapy powstawiania awangardy, przez inspiracje, by wreszcie zwrócić się w stronę tzw. nowej sztuki.

Podróż zaczynamy od boskiej gwiazdy kina amerykańskiego – Charliego Chaplina. Utarło się o nim przekonanie (nie do końca wiadomo dlaczego) mówiące, że Chaplin jest kimś więcej niż tylko aktorem; więcej – czyli poetą, przekraczającym granice między życiem a śmiercią. Fakt, że na ekranie łamał konwencjonalne ramy, przyczynił się do tego, że w niedługim czasie Chaplin stał się kimś na miarę nauczyciela filozofii. To z kolei doprowadziło do stworzenia nowoczesnej mitologii, nie tylko w kinie. Oryginalność polskiego pierwszego filmu awangardowego z roku 1930, Apteki, została jednak nieco wchłonięta przez późniejszą o siedem lat historię pt. Przygoda człowieka poczciwego. Interpretując ten film, skupiono się m.in. na bogactwie użytych środków, takich jak niekonwencjonalne obrazy i ujęcia, przede wszystkim jednak zwrócono uwagę na coś, czego w ostatnich latach nikt nie zauważył: film można oglądać od końca do początku – wystarczy jedynie utrzymać synchronizację dźwięku. Kolejne artykuły zwracają uwagę na oko kamery i grę światłem – nazwane „metaforą wizji”. Podkreśla się w nich niezwykłe znaczenie nakładania się obrazu, mirażu ruchu i bohaterów, którzy nieustannie zmieniają formy. Awangarda ma w sobie magnes, przyciąga tak bardzo, że gdy chce się znaleźć jedynie fragment filmu potrzebny do opisania jakiegoś zjawiska, zupełnie bezwarunkowo zostaje się „złapanym”, wręcz wciągniętym w całą fabułę, od której nie można się oderwać. Warto jednak nadmienić, że kino awangardowe to nie tylko filmy o międzynarodowym formacie, to także kiczowate produkcje we wszystkich możliwych formatach – mistrzostwo w ich produkcji swego czasu osiągnęła chociażby Austria. Nowe, oryginalne formy udało się jednak stworzyć dzięki działaniom środowiska artystycznego, np. tzw. grupy wiedeńskiej. Odmiennie na filmową awangardę reaguje także widz, któremu sztukę przestrzeni inaczej niż kino definiuje zjawisko wideo. Ta nowa sytuacja stała się wyrazista szczególnie w przypadku zagospodarowania przestrzeni przez twórcę filmowego. Artyści związani z tą opcją często zaczynali od eksploatowania możliwości materii, którą się akurat posługiwali. Innym nurtem, nawiązującym do przestrzeni w kinie awangardowym stał się landscape film, szczególnie zainteresowanie pejzażem, reprezentowane zwłaszcza przez kino brytyjskie.

Jesteśmy dopiero w połowie. Tematy awangardy do momentu kolejnego przedstawienia (kino polskie lat 60. i filmy z Chin oraz Japonii) zdają się być wyjaśnione tak dogłębnie, że już głębiej patrzeć nie można. Wiemy wszystko o historii, o poruszanych tematach, o inspiracjach, ale nadal brakuje podsumowania. I kiedy robimy przerwę podczas czytania uzmysławiamy sobie, że we wstępie zakomunikowano nam, że awangarda jest zjawiskiem co prawda obecnym, ale nadal niejednoznacznym, i że – prawdopodobnie – podsumowania nie będzie. „Kwartalnik” porwał się zatem na opisanie niezwykle skomplikowanego filmowego zjawiska, podjął próbę zebrania o nim informacji, jednak zakończenie pozostawił otwarte. Zupełnie, jakby nasza kobieta, wychodząc ze spotkania, nie określiła się co do następnego, jakby nie powiedziała nam ostatniego słowa.

W oczekiwaniu na kolejną „randkę”, nieco zmieniając dotychczasowe pole badawcze, warto odetchnąć przy artykule o filmowym bohaterze polskim – współczesnym, raczej nieawangardowym. Warto – tym bardziej że duża część polskiej publiczności z polskich filmów rezygnuje. Utarte przekonanie o tym, że kino znad Wisły jest w fatalnej kondycji na pewno nie przyczynia się do motywacji twórczej jego autorów. Nie mniej jednak Katarzyna Taras pragnie udowodnić, że warto po nie sięgać, jednak nie bez ironii. Książka „Egoista” czy Edi? proponuje pewien podział – prosty, służący lepszemu zrozumieniu filmowego bohatera. Autorka rezygnuje tutaj niemal całkowicie z rozgraniczenia na płeć, ważniejsze są dla niej różnice w działaniu, status społeczny, poglądy polityczne. Wszystko to lepiej pozwala się zapoznać (a może nawet: utożsamić) z filmowym bohaterem Krauzego, Niewolskiego czy Glińskiego. Zarzut wobec polskiej kinematografii stawiany przez Taras dotyczy zatem faktu, że czasem aż zbyt prosto – bo zaledwie w kilku zdaniach – można określać filmowe postaci.

Lektura siedemdziesiątego numeru „Kwartalnika Filmowego” do łatwych nie należy i trudno będzie wszystkim polecać sięgnięcie po to wydanie czasopisma. Wytrwali, szczerze kochający kino z pewnością odnajdą fragmenty inspirujące, a tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z teorią filmu, szczerze polecam zgłębianie fenomenu awangardy stopniowo, małymi kroczkami.


Paulina Świątek