Nasza strona internetowa używa plików cookie (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych. Każdy ma możliwość wyłączenia plików cookie w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

LAMUS 2 (12) 2013

Z Katalog.Czasopism.pl

Przejdź do LAMUS lub Spisy treści 2013


okładka numeru 12/13

Temat numeru: DIALOG LOCI

OD REDAKCJI. DIALOG (I GENIUS) LOCI - ZAMIAST WSTĘPU


Aleksander Serafin
DIFFERENTIA SPECIFICA ABSTRAKCJI ORGANICZNEJ I GEOMETRYCZNEJ


Jarosław Zieliński
BUDYNKI WYSOKOŚCIOWE W POLSCE W LATACH 1908-1939


Katarzyna Janicka
ARCHITEKTURA W SŁUŻBIE WABIENIA KLIENTA


Barbara Gumber
CZŁOWIEK I PRZESTRZEŃ. UWAGI NA MARGINESIE BUDOWAĆ, MIESZKAĆ, MYŚLEĆ MARTINA HEIDEGGERA


Grzegorz Biliński
ARCHITEKTURA I MYŚLENIE MATEMATYCZNE


Peter Martyn
EBENEZER HOWARD (1850-1928) A JEGO NIGDY NIEDOSZŁE MIASTO OGRODOWE


Teresa Jabłońska
STANISŁAWA WITKIEWICZA STYL ZAKOPIAŃSKI


Bogdan Banasiak
GENIUS LOCI I LOCUS SOLUS


Jerzy Michalski


Grażyna Banaszkiewicz
AMFILADA DO NIKE

OD REDAKCJI
O miejscach i ich duchu już w „Lamusie” było – poświęciliśmy tym kwestiom zeszyt nr 7 (z 2011 roku), zatytułowany Miejsca. Teraz zamierzyliśmy przyjrzeć się rozmaitym sposobom wypełniania i konkretyzowania miejsc, czyli architekturze; ściślej zaś – każdorazowo przez architekturę (i architekta) podejmowanym dyskursem z miejscem, rozmaitym interakcjom (ideowym i rzeczywistym) z takiej dyskusji wywiedzionym oraz odległym nieraz ich skutkom.
Nowy zeszyt otwiera wypowiedź Aleksandra Serafina, który posługując się przykładami, czerpanymi ze współczesnej architektury, pokazuje i dowodzi, że wciąż trwa – i wciąż ma się dobrze – niegdysiejszy konflikt „starożytników” i „nowożytników”, zapisany w kulturze europejskiej jako spór klasyków z romantykami. Czyli ducha racjonalizmu i umiaru z nieokiełznanym indywidualizmem, a nawet egotyzmem, którym rządzi „czucie”. Konflikt był i jest zasadniczy, zaprzątał umysły i pióra wielu wybitnych postaci i nie ograniczał się – co możemy niesłusznie wynieść z wiedzy o romantyzmie – do literatury. W architekturze – dowodzi Autor – odpowiednio mamy do czynienia z koncepcją bryły otwartej, uwzględniającej zalety i wady otoczenia, wręcz stapiającej się z nim i przeciwstawiającą się tej idei koncepcją bryły „głuchej” na otoczenie, skupiającej się na sobie samej, wręcz broniącej się przed wszystkim, co znajduje się poza jej granicami.
Każda estetyka ma swoje skrzydło klasyczne i romantyczne. Nawet konceptualizm. Autorzy, którzy przedstawiają swoje stanowiska – zarówno badawcze jak emocjonalne – w niniejszym, dwunastym numerze pisma, dają przykłady takich zmagań, dokonujących się „pomiędzy” skrajnością skrzydeł; jakbyśmy gdzieś w tle wciąż słyszeli echa wspomnianego wcześniej sporu starożytników z nowożytnikami… I tak Jarosław Zieliński pisze o polskich wysokościowcach, a to odsyła naszą wyobraźnię do tyleż wspaniałej, co dziwacznej tradycji wież mieszkalnych, dobrze znanych z historii miast włoskich (choć nie tylko). Do dziś wabi nimi rzesze turystów San Giminiano, ale też Bolonia, w której dwie niebotyczne, stojące blisko siebie wieże układają się w wyraziste „V”, bo jedna odchyla się niebezpiecznie od pionu. Wysokościowce (i wieże mieszkalne) mają też epizod bohaterski: bywały przecież sercem dawnych fortec, czyli donżonami; dziś ich śladami ciągną z przewodnikami w rękach liczni pasjonaci.
Wspomniana imponująca i zdumiewająca forma wynika z funkcji, a więc przyświeca jej idea racjonalności. Funkcjonalność leży też u podstaw koncepcji domów towarowych, o czym pisze Katarzyna Janicka. Czytając rozważania Autorki, warto pamiętać esej Marka Pabicha o paryskich pasażach handlowych przełomu XVIII i XIX wieku („Lamus” 7/2011).
O różnych aspektach ducha racjonalności i racjonalizacji piszą Barbara Gumber (o poszukiwaniu harmonii, czyli odpowiedniości) i Grzegorz Biliński (o matematyce, czyli doskonałości).
Skrzydło romantyczne architektury to nieustająca próba przekraczania wszelkich granic: nie tylko umiaru, ale też rozsądku i wyobraźni. Jak łatwo poddać się takiemu pędowi, doskonale pokazują przykłady wyniosłych gotyckich świątyń z „podniebnym” sklepieniem i „niebosiężnymi" wieżami. Niekiedy gigantyczność zamiaru - niepohamowana wręcz gigantomania - była przyczyną klęski całego przedsięwzięcia; spektakularnymi przykładami może być nigdy nie zrealizowana do końca monumentalna katedra w Sienie albo katedra w Beauvais, której części zawalały się już niejednokrotnie, a dziś stoi (też we fragmencie) opasana podporami, wspornikami i „bandażami”, a wyniosłą ciszę wnętrza rozprasza miarowe „tykanie” przyrządów mierniczych, mających ostrzec przebywających w jej środku przed katastrofą. Dlaczego więc, mimo tak bolesnych i kosztownych klęsk, wciąż podejmuje się próby przekroczenia rozsądku oraz siły ciążenia? Bo zdarzały się (i zdarzają) historie niebywałe. Jak ta z Brunelleschim i florencką katedrą, którą zaczęto wznosić w 1294 r. Gdy rosły mury, wzrastały nadzieje i ambicje patrycjuszy. Budowano ją, choć nie znajdowano rozwiązania technicznego dla zamknięcia wyniosłej kopuły. To jest właśnie w pełni romantyczna postawa – dodam tylko, że ukończenie kopuły technicznie przedstawił właśnie Brunelleschi, wygrywając tym samym konkurs w 1418 r. Architekt zmarł w 1446, na kilka miesięcy przed zamontowaniem latarni stabilizującej całość budowli. Do dziś dzieło Brunelleschiego zachwyca i zachęca do podejmowania fantastycznych wyzwań.
Fascynują nas, zdumiewają i pociągają nie tylko w pełni udane realizacje – jak ta we Florencji. Wystarczy przyjrzeć się tłumom turystów w Neuschwanstein przed zamkiem wzniesionym przez Ludwika Bawarskiego, zwanego szalonym, albo przy pałacu Pena w portugalskiej Sinatrze, będącym efektem rozhulanej wyobraźni księcia Ferdynanda de Saxe – Coburg – Gotha. Coś z szaleństwa i nieokiełznanej wyobraźni ma też imponująca realizacja rezydencji parkowej księcia Hermanna Pueckler – Muskau w Mużakowie – i o tym pisaliśmy w „Lamusie” (Beata Frydryczak, nr 7/2011).
O podobnych ideach i ideałach architektonicznych, a także o losach tych pomysłów, piszą dziś u nas interesująco Peter Martyn i Teresa Jabłońska. Postawy klasyczna i romantyczna w architekturze tworzą swoistą (i stosunkowo trwałą) figurę coincidentia oppositorum, zaś ideałem – może nudnym? – byłaby tu koncepcja poszukiwania równowagi. W meandrach sporu wyczuwa się mimo to tęsknotę – cień tęsknoty – do zasmakowania takiego ideału. Na ile to w ogóle realne? Takie jednak pragnienie możemy odczytać w emocjonalnym tekście Bogdana Banasiaka, zamykającym zeszyt nr 12/2013. •

Redaktor naczelna
Gabriela Balcerzak