Magazyn Literacki KSIĄŻKI 5 (152) 2009
Z Katalog.Czasopism.pl
Przejdź do Magazyn Literacki KSIĄŻKI lub Spisy treści 2009
Mali ludzie i wybrańcy bogów
Kariera literacka w dobie pop-kultury - Temat numeru
Co jest miarą pisarskiego sukcesu? Czego byśmy w tym miejscu nie powiedzieli, nie podważymy obiegowej opinii, w myśl której, odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądze, o pozycji człowieka w świecie decyduje posiadany przez niego majątek. A zatem pisarz spełniony, pisarz, który zrobił karierę, to pisarz bogaty. Niezliczone przykłady z dziejów światowej literatury przeczą jednak temu zdaniu. Najwybitniejsze utwory, klasyczne dzieła poezji, prozy i dramatu powstały nierzadko w skrajnej biedzie, autorzy ich umierali w nędzy i zapomnieniu, a sława przychodziła dużo później, opromieniając miejsca pochówku prawdziwie „chudych literatów”. Ponieważ o literaturze mówi się we współczesnym świecie na ogół raz w roku, przy okazji przyznawania Nagrody Nobla, przeciętny człowiek za pisarzy, którzy zrobili karierę, zwykł uważać noblistów właśnie. W dobie pop-kultury jest to przeświadczenie całkowicie błędne. Każdy człowiek na kuli ziemskiej — a przynajmniej w tych jej miejscach, gdzie dociera przekaz telewizyjny — wie, kim jest Stephen King czy Joanne K. Rowling, zwykle nie ma mając pojęcia, kim jest np. Wisława Szymborska, Elfriede Jelinek czy Jean-Marie Gustave Le Clézio. Oczywiście, laureatom Nagrody Nobla nie grozi bieda, daleko im jednak do tego, by znaleźć się na wysokich miejscach rankingów najlepiej zarabiających czyli najbardziej poczytnych pisarzy. Naturalnie, ideałem byłoby, gdyby hołubieni przez krytykę i nagradzani mniej lub bardziej znaczącymi literackimi wyróżnieniami autorzy osiągali wysokie nakłady, gościli w telewizji od rana do wieczora, słowem — stawali się bohaterami masowej wyobraźni. Do tego jednak potrzebny czy wręcz niezbędny jest — jak utrzymuje np. Dan Franklin, znany wydawca brytyjski — skandal. Przydatny w tym samym stopniu pisarzowi, wydawcy, jak nagrodzie literackiej, która dopiero gdy trafia na pierwsze strony tabloidów uzyskuje rangę prawdziwej instytucji.
Nadchodzą trudne czasy
Raport o książce turystycznej
Rok 2008 był szczególnie dobry dla wydawców przewodników turystycznych, ich przychody wzrosły aż o 20,4 proc. Gorzej było na rynku kartograficznym, tu odnotowaliśmy spadek wartości sprzedaży o 10,6 proc. Rok 2009 nie zapowiada się jednak dla branży turystycznej optymistycznie, czego najlepszym sygnałem jest niskie zainteresowanie ofertami biur podróży w pierwszym kwartale. Obawy przed skutkami kryzysu, a często i rzeczywiste problemy jak utrata miejsca pracy, brak premii czy redukcja wynagrodzenia, powodują, że Polacy z dużym opóźnieniem podejmą w tym roku decyzję o letnich wakacjach… i raczej będą to kierunki poza strefą euro jak: Turcja, Bułgaria, Egipt czy Tunezja, a z krajów euro w coraz większym stopniu Słowenia. Słabo wypadł sezon ferii zimowych (mniej wyjazdów zagranicznych na narty) i zupełnie fatalnie weekend majowy (nie tyle może ze względu na kryzys, co na mniej dogodny układ wolnych od pracy dni). Wszystko to sprawia, że wydawcy z dużymi obawami czekają, co im przyniesie nowy sezon. Czuć było to wszystko w pierwszym kwartale, kiedy odbiorcy bardzo mocno przeciągali zakupy w wydawnictwach.
Tymi ręcami, tymi palcyma
Rozmowa numeru - Mirosław Chojecki
-Między październikiem 1976 a marcem 1980 roku przesiedziałeś w areszcie pięć miesięcy, będąc na ogół zatrzymywany na 48 godzin. Średnio siedziałeś jeden dzień w tygodniu. Co kwartał miałeś rewizję w domu, rewizję osobistą co dwa tygodnie. Obok Kazimierza Świtonia byłeś facetem najbardziej nękanym przez władze. Dlaczego?
-Wydaje mi się, że w podobnej sytuacji był wówczas jeszcze Adam Michnik. Byliśmy szykanowani, o represjach w moim przypadku trudno mówić, w przypadku Kazimierza Świtonia – oczywiście, tak. Jego wielokrotnie bito.
-Ty też swoje oberwałeś, choćby w Sądzie w Radomiu, dokąd przyjeżdżałeś na procesy robotników sądzonych za udział w protestach z czerwca 1976 roku.
-No dobrze. Zajmowałem się czymś, co dla władzy było kompletnie nieuchwytne, a zarazem stanowiło realne zagrożenie. Bo to, że jacyś ludzie od czasu do czasu spotykają się w prywatnych mieszkaniach i o czymś tam gadają, nie było jeszcze szczególnie groźne, ale jeśli oni z tym swoim gadaniem wychodzą do ludzi w postaci podziemnych wydawnictw, prasy, książek, to już robiło się dla władz niebezpieczne.
451 stopni Fahrenheita - Ray Bradbury
Najważniejsze książki XX wieku
W futurystycznym i zdehumanizowanym świecie jedynym nośnikiem duchowych wartości są książki. Stanowią one zagrożenie dla władzy, kontrolującej pogrążone w bezmyślnym konsumpcjonizmie społeczeństwo, dlatego podejmuje ona decyzję o ich zniszczeniu.
Guy Montag jest strażakiem w państwie przyszłości. Książki są w nim zakazane i przeznaczone do zniszczenia. Tą ostatnią czynnością zajmują się właśnie strażacy, którzy nie gaszą już pożarów – bo wszystkie domy zostały zbudowane z materiałów niepalnych – lecz rozpalają stosy. Stosy dla słowa pisanego. A papier zaczyna płonąć właśnie w tytułowej temperaturze 451 stopni w skali Fahrenheita (czyli 232,78 stopni Celsjusza). Montag żyje z żoną Lindą w wygodnym domu, gdzie ich jedyną rozrywką jest oglądanie interaktywnej telewizji na wielkim jak ściana ekranie. Pod wpływem spotkań z młodą kobietą z sąsiedztwa, Klarysą, strażak ulega fascynacji książkami. Pożycza je z tajnej biblioteki i pochłania jedna za drugą. Pewnego dnia, kiedy wyrusza na kolejną akcję, ze zdumieniem zauważa, że ekipa zatrzymuje się przy jego domu. Okazało się, że Linda odkryła książki Montaga i doniosła na niego. Kiedy Guy sprzeciwia się spaleniu książek, jego przełożony, Bertie, chce do niego strzelić. Montag zabija go miotaczem płomieni i ucieka. Przyłącza się do żyjących w lasach banitów, ludzi wyjętych spod prawa, którzy aby ocalić zawartość książek uczą się ich na pamięć. W ten sposób, nawet po spaleniu wszystkich dzieł zapisanych, przetrwają one w umysłach ludzi, tych najbardziej niezwykłych opozycjonistów w dziejach świata.
I smacznie, i tanio
Co czytają inni
What’s cooking?”, co jest grane, zapytał mnie z pretensją znajomy właściciel londyńskiej księgarni, gdy zadzwoniłem do niego po zbyt długim okresie milczenia. Skąd wiedział, że chciałem akurat wypytać go o popularność książek kucharskich?