Nasza strona internetowa używa plików cookie (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych. Każdy ma możliwość wyłączenia plików cookie w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Magazyn Literacki KSIĄŻKI 2 (161) 2010

Z Katalog.Czasopism.pl

Przejdź do Magazyn Literacki KSIĄŻKI lub Spisy treści 2010


okładka numeru 2 (161) 2010

Zła miłość
Eros, Tanatos i literatura - Temat numeru

Miłość to odwieczny temat literatury: namiętności, radości, ale i rozczarowania, spełnienie i gorycz odrzucenia. Tak jak w życiu. Miłości towarzyszą poszukiwanie, pragnienie, a często intryga, niespodziewany zwrot akcji. Jednym słowem — gotowa opowieść. Miłość znajdziemy w Biblii i w mitologiach całego świata, w religiach politeistycznych miała swoich własnych bogów, w monoteizmie sam Bóg jest miłością.

Jedną z najpiękniejszych deklaracji miłości w literaturze jest list św. Pawła do Koryntian, jeden z najczęściej cytowanych fragmentów Nowego Testamentu. „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą”.

Ileż takich idealistycznych obrazów miłości odnajdujemy wokół siebie? Czyż nie częstsza jest taka miłość, jaką reprezentował Tomasz, bohater „Nieznośnej lekkości bytu” Milana Kundery? Miłość pełna zdrad, rozczarowań, czasem niechęci, nawet rozpaczy, a także zazdrości, oczekiwania, kłamstw. „Jest nie do pomyślenia, by miłość naszego życia miała być czymś lekkim, czymś bez wagi” — pisał Kundera. A przecież bywało, że miłość stawała się nie tylko osobistą tragedią, lecz prowadziła do konfliktów wyniszczających całe rodziny, klany, czasem narody. To miłość była przyczyną trwającej dwadzieścia lat wojny trojańskiej, bez której nie mielibyśmy „Odesei” Homera. Napięcia towarzyszące miłości są jedną z głównych osi intryg w tragediach Szekspira. Nieszczęśliwą miłością karmił się europejski romantyzm. Stała się też najczęstszym motywem masowej kultury — od romansu przez telenowelę po melodramat. Do pewnego stopnia kultura masowa w XX wieku strywializowała uczucia, ich niepowtarzalność próbując sprowadzić do schematu, który mógł zawładnąć wyobraźnią milionowej rzeszy konsumujących kulturę kobiet.

Pisząc, należy być sobą
Dan Brown - Rozmowa numeru

-Po tylu latach pracy wydałeś książkę, tak oczekiwaną na świecie? Co czujesz? Ulgę?

-To chyba trochę tak, jakby urodzić dziecko. Jesteś szczęśliwa, że już po wszystkim, wdzięczna, że dziecko jest zdrowe. A jednocześnie masz takie dziwne tęskne uczucie, że tyle czasu je nosiłaś, stanowiło cząstkę twojej osoby, a teraz jest samodzielne. A po pewnym czasie zaczynasz myśleć: hm, może zrobię to jeszcze raz (śmiech). Na razie jednak staram się trochę odpocząć. Pracowałem nad „Zaginionym symbolem” siedem dni w tygodniu, przez sześć lat i chcę teraz trochę użyć życia – chodzę do kina, właśnie się przeprowadzamy do nowego domu. W tej chwili zatem nie piszę za dużo. Czułem ogromną presję, chciałem mieć pewność, że czytelnikom „Zaginiony symbol” spodoba się tak samo jak „Kod Leonarda da Vinci”, albo nawet bardziej. Przygody Langdona musiały więc trochę przypominać te wcześniejsze, a jednocześnie trochę trzeba je było unowocześnić. Jestem szczęśliwy, że udało mi się tego dokonać. Czytelnicy – przynajmniej tu, w Stanach – wydają się zadowoleni.

-Kod Leonarda da Vinci wywołał sporo protestów na świecie. Nie uważasz, że nowa książka może zbić argumenty dotychczasowych przeciwników?

-Gdyby moje książki sprzedawały się w nakładzie 10 tys. egz., w nikim nie budziłyby takich gorących negatywnych uczuć. Taka już jest ludzka natura. Niektórzy ostro krytykują nawet książki Joanne K. Rowling, ukochane przecież przez dzieci. W chwili gdy odnosisz sukces, stajesz się łatwym celem dla pseudokrytyków, tak to już jest i na to trzeba być przygotowanym. Pogodziłem się z tym.

-Czytałam, że nie ma takiej dziedziny nauki jak symbologia. Dlaczego ją wymyśliłeś, skoro tak bardzo starasz się, by twoje książki jak najmniej odbiegały od rzeczywistości. Sięgasz po tyle faktów i prawdziwych postaci, a twój główny bohater specjalizuje się w dziedzinie, która tak naprawdę nie istnieje? Czy zetknąłeś się już z zastrzeżeniem, że skoro symbologia nie istnieje, to i większość naukowych debat pojawiających się w książce jest nieprawdziwa?

-Wszystkie zabiegi, których dokonuję w moich książkach, są zamierzone – mieszanie faktów z fikcją literacką również. Wybór, co jest faktem, a co fikcją, nie jest przypadkowy. Robert Langdon w rzeczywistości nie istnieje i fakt, że zajmuje się nieistniejącą dziedziną nauki, ma przypominać, iż jest on postacią fikcyjną.

And the winner is…
Głośno w mediach o naszych nagrodach

"W Warszawie ogłoszono literackie oskary” – tak rozpoczynała się relacja z wręczenia Nagród „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” w nadawanym w TVP 1 „Teleexpressie”. Materiał Magdaleny Koroszyńskiej (zdjęcia – Wojciech Hajdacki) wyemitowano jeszcze tego samego dnia, w którym trwała impreza, czyli 27 stycznia tradycyjnie o godz. 17 (dokładnie w dwunastej minucie trwania programu). To stwierdzenie od razu stało się właściwie hasłem programowym naszej redakcji i zespołu, który już teraz szykuje się do organizacji przyszłorocznej uroczystości.

Depesza Polskiej Agencji Prasowej zatytułowana „Magazyn Literacki KSIĄŻKI przyznał swoje doroczne nagrody” obiegła cały kraj już o godz. 16.35. W tekście przeczytać można uzasadnienie werdyktu dla Wydawcy Roku i Wydarzenia Roku. W ślad za PAP poszły inne media, w tym serwisy internetowe. Informację o laureatach Nagród „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” podały portalowe giganty – Onet.pl, Wp.pl, Gazeta.pl, Interia.pl, a nawet portal finansowy Money.pl. Szeroką informację upowszechnił również Instytut Książki na swojej stronie internetowej, a także Biblioteka Narodowa, współorganizator naszej gali. Wchodząc na portal Polska.pl od razu trafiamy na ramkę „Polecamy”, a w niej pojawia się obszerny tekst o Nagrodach autorstwa Ernesta Kacperskiego. Wyróżnieni przez nas edytorzy też potrafią się chwalić. Na stronach internetowych bądź też w newsletterach takich wydawnictw jak Rebis, PWN, Biały Kruk, W.A.B. czy Iskry bardzo szybko pojawiła się odpowiednia informacja.

Fotografie w międzyczasie
Książka i prawo - Czego nas uczą wyroki?

Wejście w życie nowej regulacji ustawowej nie obywa się bez problemów – przede wszystkim problemów dotyczących sposobu oceny zdarzeń pojawiających się na czasowym styku regulacji poprzedniej i nowej. Rozwiązaniem tego typu konfliktów zajmują się tzw. normy kolizyjne czy – gdy mówimy wyłącznie o aspekcie czasowym konfliktu – przepisy intertemporalne (przejściowe). Ale niejednokrotnie nawet one nie dają odpowiedzi na wszystkie pytania.

Must you go?
Co czytają inni

Odpytywano mnie ostatnio w radiowym studiu z „nieautoryzowanej biografii” Sherlocka Holmesa, jaka trafiła na rynek niemal równocześnie z kolejną ekranizacją przygód detektywa. Zainteresowanie mediów książką nie powinno nas zwieść; gdyby nie film, przepadłaby jak wiele innych dobrze napisanych i ciekawych tytułów. W rozmowie z dziennikarką zastanawialiśmy się, dlaczego rynek biografii tak zdominowany jest przez Anglików i Amerykanów. Wyraziłem opinię, że to dlatego, iż interesują ich wszyscy, nie tylko największe postaci narodowej historii, nie boją się nawet największych bohaterów zepchnąć z piedestału, co nieobce i u nas, tyle że „tam” robią to z humorem i bez politycznych motywacji. Oczywiście, liczba szmatławych pseudobiografii, pisanych przez wynajętych dziennikarzy, którzy koncentrują się na skandalach i plotkach, bo to w zasadzie jedyny materiał, jaki mogą wykorzystać (zaplanowane na pięć tomów „życie” piłkarza Wayne’a Rooneya jest tu jednym z lepszych przykładów), znacznie przewyższa moce przerobowe naszych wydawców i księgarzy, ale nie mniej liczne są biografie fascynujące treścią, stylem, zaangażowaniem autorów, oryginalnością bohaterów.