Magazyn Literacki KSIĄŻKI 12 (159) 2009
Z Katalog.Czasopism.pl
Przejdź do Magazyn Literacki KSIĄŻKI lub Spisy treści 2010
Było lepiej niż można było przypuszczać
Rok 2009 na rynku książki
Po rekordowym 2008 roku, mijający właśnie rok przyniósł spadek sprzedaży na rynku książki, ale spadek znacznie mniejszy niż można się było spodziewać. Według wstępnych szacunków przychody wydawców zamknęły się wartością ok. 2,86 mld zł, tj. zaledwie o 1,7 proc. mniej niż w roku poprzednim.
Prognozy przewidywały spadek sprzedaży książek w 2009 roku o 4-5 proc. Znacznie lepszy wynik branży to efekt: reformy edukacji i wzrostów przychodów wielu wydawców podręczników szkolnych oraz wciąż rosnącego popytu na publikacje fachowe dla wysokowykwalifikowanych kadr – prawników, księgowych, menedżerów. Reforma szkolnictwa spowodowała, że do szkół trafiły nowe serie podręczników, poszerzył się rynek zbytu, wzrost wywołany reformą wstępnie można szacować na 4 proc. Z kolei na rynku publikacji fachowych coraz większą część sprzedaży zapewniają nie książki, lecz serwisy elektroniczne. W branży wydawniczej rok 2009 na całym świecie upływał pod znakiem dyskusji nad przyszłością papieru i nad nowymi modelami biznesowymi związanymi z wykorzystywaniem treści. Ofensywa amerykańskich gigantów e-biznesu: Google i księgarni Amazon, z jednej strony budzi lęki, z drugiej – nadzieje na szerszą dostępność kultury. Wydawcy, także polscy, nie czekają jednak na to aż Google udostępni miliony książek, lecz już znajdują sposoby jak zarabiać w świecie wirtualnym. Wydawnictwa fachowe, które 2009 rok zakończyły wzrostem przychodów o ok. 6 proc., takie jak Wolters Kluwer Polska, C.H. Beck czy LexisNexis, już ponad 60 proc. przychodów osiągają ze sprzedaży treści w pliku. Ale pojawia się też coraz więcej inicjatyw zarówno dystrybucyjnych (np. serwisy: Nexto.pl, Virtualo.pl, Ibuk.pl, coraz szersza oferta audiobooków oferowanych w plikach MP3), jak i pierwsze próby budowania polskiej platformy sprzętowej do czytania e-booków.
Od futuryzmu do komunizmu
Krzysztof Jaworski - Rozmowa numeru
-Dlaczego akurat Bruno Jasieński znalazł się w orbicie pańskich zainteresowań?
-Kiedy byłem studentem przechodziłem obok antykwariatu i tam dostrzegłem książkę pod tytułem „Palę Paryż”; tytuł bardzo mnie zaintrygował. Potem chciałem się o autorze – Brunonie Jasieńskim czegoś dowiedzieć i okazało się, jak niewiele o nim tak naprawdę wiadomo, a przecież nie był to twórca żyjący w aż tak odległych od nas czasach. I tak się zaczęło. To moje tropienie wszelkich zawiłości biograficznych zaczęło przypominać w pewnym momencie coś na kształt detektywistycznego śledztwa i całkowicie mnie pochłonęło, zwłaszcza, że jednak co jakiś czas udawało się coś z tej gmatwaniny wyjaśnić.
-W biografii pioniera polskiego futuryzmu wciąż niemało zagadek, choćby sprawa jego adopcji, a co za tym idzie zmiany personaliów…
-Wiadomo, że cała trójka rodzeństwa Zysmanów zmieniła nazwisko na Jasieński, a tak naprawdę została „usynowiona” (termin prawny to dokładnie „przysposobiona”) przez rodzinę Jasieńskich, mieszkającą wówczas w Kownie, na co są odpowiednie urzędowe dokumenty – z tym, że tu pojawiają się pierwsze trudności, bo nie udało się odnaleźć tej rodziny, a dokumenty mogły zostać zafałszowane, jak się ostatnio sugeruje – nazwisko zaś „wypożyczyła” Zysmanom rodzina Jasieńskich z Sandomierszczyzny (których potomkiem jest skądinąd znany doskonale polski spiker telewizyjny i radiowy pan Ksawery Jasieński). Nie wiadomo do dziś, czym dokładnie była powodowana zmiana nazwiska. Bo rodzeństwo późniejszego Brunona – Jerzy i Irena Zysmanowie otrzymali nazwisko Jasieński wcześniej, a Bruno dopiero rok później.
Gwiazda też człowiek
Celebryci książki piszą
Czy Katarzyna Cichopek i bracia Mroczkowie to na pewno aktorzy? Pod koniec ubiegłego roku mocno nad tym debatowano, a to za sprawą projektu ustawy przygotowanej przez PSL, w którym pojawił się zapis by tytuł „aktora” przysługiwał jedynie tej osobie, która „ukończyła studia wyższe aktorskie” albo ma „kwalifikacje zawodowe potwierdzone egzaminem złożonym przed komisją powołaną przez organizację zbiorowego zarządzania (…) lub Ministra Kultury i Sztuki”. Licencji na zawód aktora nie będzie – ludowcy wycofali się z forsowania kontrowersyjnego projektu, po apelu m.in. ministra Bogdana Zdrojewskiego.
Statusu zawodowego pisarza w kraju nad Wisłą nikt regulować nie chce ani debatować nad nim. Pisać może każdy. A że jest popyt, to jest i podaż. Wydawanie również nie stanowi problemu, chociażby dzięki takim stronom jak Mybook.com. Ale dla wydawcy – w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – łakomym kąskiem jest znane nazwisko. Bo w końcu to superprodukt – rozpoznawalne nazwisko stanowi źródło atrakcyjnych dochodów. Jest też inny powód sięgania gwiazd po pióro – niepewność chwilowej popularności. Taniec na lodzie, popisy cyrkowe – wszystko, by znów zaistnieć. Gwiazda też człowiek, i chciałby coś interesującego przekazać światu. Tak więc piszący celebryci w naszym kraju to już nie objawienie, to zjawisko powszechne.
Bibliofilska szajba
Co czytają inni
Donoszę jako pierwszy, że „Wolf Hall” Hilary Mantel (Fourth Estate) ukaże się po polsku. Na początku października autorka zdobyła nagrodę Man Booker, lokalnego brytyjskiego Nobla, bijąc w finale m.in. J.M. Coetzeego. Jej „Wolf Hall” był pewniakiem, bukmacherzy przyjmowali zakłady w stosunku 10:11, czyli zarobek dla obstawiającego żaden – książkę faworyzowali zarówno czytelnicy, jak i recenzenci po obu stronach oceanu. Dla naszych wydawców okazała się zbyt hermetyczna, historyczna, za trudna dla odbiorcy (ulubione tłumaczenie redaktorów w dziennikach, coraz bardziej spłycających teksty, ale po wydawcach tego się nie spodziewałem). Na szczęście, po długim szukaniu, znalazła się oficyna gotowa powieść wydać.